Przyjechalam do Niego wczesnym popoludniem. Myslalam, ze bedzie zly ale jednak mile mnie zaskoczyl. Mozna powiedziec, ze odrazu leglismy w lozku. Tylko tym razem to ja chcialam doprowadzic Go do szczytow rozkoszy i pozadania. Chyba mi sie udalo, wzbychal tak ciezko i dyskretnie odsowal moja twarz od swojego czlonka na znak, ze jest juz wystarczajaco pobudzony. Niedlugo potem kochalismy sie. Inaczej niz zwykle, ale i tak pozycja przyniosla mi, nam obojgu wiele rozkoszy i cudowny orgazm. A przede wszystkim znow czulam te cudowna bliskosc. Te jednosc ktora przenika mnie do szpiku kosci.
Pozniej pojechalismy do centrum, zeby wspolnie oddac sie naszej pasji... Bylo rownie wspaniale. Kazda chwila z Nim jest dla mnie czyms niesamowitym, jest jak spacer w chmurach, jak jedzenie najslodszej czekolady... Jest czyms co tak trudno opisac slowami. Bo taka cudowna jest milosc dwojga, przeznaczonych sobie ludzi.
Dzis lezalam przy Nim lekko zchorowana, myslalam o przyszlosci. Myslalam jak wspolnie bedziemy sie soba opiekowac i troszczyc. Znow chcialam ponowic moja niesamowicie wariacka propozycje. Ale powstrzymalam sie, wiem i rozumiem, ze to by i tak niczego nie zmienilo miedzy nami. I tak nie moglibysmy byc razem, mieszkac i zyc. Jeszcze nie teraz... ale wiem, ze kiedys napewno! Mimo wszystko czasem nie potrafie odgonic tej mysli z mojej glowy, dlaczego?